W połowie sierpnia zaczynają u nas dojrzewać tzw. jesienne maliny odmiany polana. Kupiliśmy je bardzo dawno temu, a zlikwidowaliśmy maliny wiosenne, bo nie mieliśmy siły wydobywać z nich paskudnych robali. W malinach jesiennych nie uświadczy się niczego, co obrzydziłoby owoc. Nasze maliny już dawno poprzechodziły do pani Toli, która nie ma z tego powodu pretensji, a dzięki temu ma własne owoce.
Co drugi dzień zjadam taką porcję malin i jeszcze będę je długo jeść, bo owocują one do późnej jesieni. Potem zostaną ścięte do samej ziemi i dopiero na wiosnę znów wyrosną i będą mieć malinki, które owocują na jednorocznych pędach.
Niedaleko naszych malin mąż postawił coś w rodzaju pergoli, po której pną się winogrona zielone i czarne. W tym roku są niezwykle słodkie z powodu upałów.
Jesienią mamy jeszcze dużo aronii, ale to już domena męża, który zajmuje się jej rozdawaniem i przetwarzaniem, przeważnie na wino. Ja do tego nie przykładam ręki, bo jestem zagorzałą abstynentką, a poza tym denerwuje mnie zajmowanie przez męża kuchni i rozstawianie butli, słoików i słoiczków. Ledwo skończyło bulgotać wino z czerwonej porzeczki, a już od wczoraj fermentuje to z aronii.
Kwiaty, niestety, już kończą swój żywot i trzeba usuwać te jednoroczne, a wsadzać wysuszone cebulki tulipanów, ewentualnie dokupować nowe. Czeka nas jeszcze kwitnienie chryzantemek i ziomowitu. Za kilka dni zacznie się astronomiczna jesień, za którą wcale nie tęsknię.
Jedynie można się pocieszyć tawułką, która przechodzi do nas od pani Toli. to zdjęcie robił mąż i wcale nie zauważył, że znajduje się tam motylek. Dopiero, gdy wgrałam fotki do komputera, zobaczyłam go.
Za tawułką pani Tola ma rozpięte na ramie kiwi, na które mówi "kiwaczek". Jednak owoce są malutkie i bardzo kwaśne.
Nazwa wrzesień pochodzi od kwitnących wrzosów, na naszej działce jest tylko jeden, ale za to biały.
Często na działkę zagląda mama- Szaraczka, która jeszcze do tej pory nie pokazała nam swoich maluszków. Mam nadzieję, że razem z nimi przeżyje zimę, bo na pewno mój mąż będzie ją dokarmiał.
Najadła się do syta i teraz wygrzewa się na ciepłych płytkach. Możliwe, że jeszcze nie chce jej się iść do swoich dzieciątek.
Masz dorodne maliny, aż mi zapachniały cudnie. Swoje je się prosto z krzaka, a te ze straganu już tak nie smakują. Rzadko je kupuję, bo za bardzo umyć się nie da, a nie wiem kto je zrywał. Fajne fotki zamieszczasz, przywołują wspomnienia z mojego ogródka. Miłego dnia, Aniu.
OdpowiedzUsuńLoteczko, szkoda tylko, że te maliny ogrodowe nie są tak smaczne jak te leśne. Gdy byłam dzieckiem, mama z tatą szli do lasu i wracali z całymi wiadrami malin, które upojnie pachniały. Niestety, trzeba je było przebierać, bo w środku często były robale.
OdpowiedzUsuńMama robiła z nich pyszny sok na zimę, który miał właściwości aspiryny.
Miłej soboty.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńUświadomiłam sobie, że nie jadłam w tym roku malin, a bardzo lubię. Ciekawe, czy jutro - w niedzielę - uda mi się kupić.
Pozdrawiam serdecznie.
AlEllu, nigdy nie kupowałam malin, bo zawsze mieliśmy swoje. Polana nie jest tak smaczna, a tylko ona bywa w sprzedaży.
UsuńMaliny to przede wszystkim zdrowie.
Oprócz malin i winogron codziennie też jadam śliwki, które uwielbiam. W zimie już nie będzie żywych owoców, tylko przetwory lub mrożone.
Serdecznie pozdrawiam.
Ja też mam ten rodzaj malin. Polana jest świetna bo owocuje na nowych pędach. Jest plenna i "bez dodatków". Kupiłam żółte maliny. Są bardzo ekspansywne. Dopiero w tym roku przeczytałam, że owocują na zeszłorocznych pędach. Dwa lata temu zasadziłam krzaczki, niestety nie zjadłam ani jednej żółtej malinki.
OdpowiedzUsuńZ malin robimy soki. Wino mamy jeszcze nie tknięte z ubiegłego roku.
Teraz kupiliśmy nowe sadzonki winogron, te które mamy (4 lata) nie chcą owocować. Poprzednie, kilka lat temu zniszczyła zima.
Pozdrawiam serdecznie:)*
Łucjo, Wy macie dużo miejsca, więc możecie eksperymentować, a my się ograniczamy. Zrobiłam tylko jeden słoiczek malin, za to mamy kilkanaście słoiczków aronii, a na dodatek dwie butle wina.
UsuńKiedyś mieliśmy tylko zielone winogrona i nie było z nich dużego pożytku, teraz większość to czarne i nareszcie jesteśmy zadowoleni,
Serdecznie pozdrawiam.
Maliny i winogrona to wspaniałe dary natury i koniecznie trzeba z nich korzystać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:-)
Jolu, na dodatek są smaczne:)
UsuńSerdecznie pozdrawiam w ponownie ciepły dzień.
Masz cudne cuda na tej działce, Aniu.
OdpowiedzUsuńLubię maliny i winogrona, a już koty...
A tak swoją drogą, to nie miałam pojęcia, ze tak długo te maliny owocują.
Serdeczności!
JoAnno, to są maliny jesienne i warto je sadzić, bo długo można się cieszyć ich smakiem.
UsuńSerdeczności w piękny dzień.
Mam te same maliny i pięknie owocują od kilku lat. Lubię jeść na bieżąco oraz mrożę. Aronia i u mnie obrodziła. Mam też kiwi, ale one nie są jeszcze dojrzałe. Winogrona są i u mnie, ale mało owoców. Za nadchodzącą jesienią i ja nie tęsknię. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGigo, pani Tola z ciekawości posadziła kiwi, a teraz nie chce się go pozbyć, bo ciągle się łudzi, że kiedyś doczeka się pięknych owoców.
UsuńNasza aronia dała nam mnóstwo roboty, bo tylko 7 kg udało nam się przekazać bratanicy męża, aby to ona się z nią męczyła.
Serdeczności.
U nas także jest polana. Owoców ma mnóstwo, mimo suszy, chociaż wielkością nie powalają tego roku. Zbieram na bieżąco i mrożę, końcem października zrobimy sok. Winogrona w zeszłym roku miały mączniaka, ścięliśmy je zupełnie, a tego roku prawie w ogóle nie owocowały, zaledwie parę kistek. Myślę, że potrzebowały się zregenerować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aniu serdecznie :)
Anulko, nie mamy zamrażarki, lecz zamrażalnik w lodówce, jednak mąż mroził aronię, aby pozbyć się gorzkiego smaku. Tym samym zajął prawie całą zamrażarkę.
UsuńSama się dziwię, że tak wspaniale zaowocowały winogrona i są tak niesamowicie słodkie. Mączniak to paskudztwo, co roku atakuje nam azalię i musimy pryskać, żeby się go pozbyć.
Pozdrawiam w piękną niedzielę.
Z malinami mam to samo. A że mam ich spory rządek, też je mrożę lub przerabiam w inny sposób. Za to aronia uschła okropnie, chyba na koszt malin właśnie. Późne lato to moja ulubiona pora roku, właśnie przez owoce. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZbyszku, mamy bardzo kwaśną i mokrą ziemię, a aronia właśnie taką lubi.
UsuńŻadne owoce nie pocieszą mnie, gdy nadchodzi jesień, której nie chcę.
Serdecznie pozdrawiam.
A u mnie w tym roku wszystko takie wynędzniałe, susza dała radę nawet zasiedziałej od kilku lat krzewuszce, forsycja powoli zaczyna obsychać, ehhhhhh aż się boje co będzie wiosną.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i witam ;)
APETYCZNE MALINY AZ SLINKA POLECIAŁA A JAK SMAKUJA Z KRZACZKA MNIAM ,MNIAM SERDECZNIE POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńWando, maliny tej odmiany są wspaniałe i każdemu je polecam, bo opłaca się przy nich robić.
UsuńMiłej niedzieli.
Witaj Aniu ! Mam tą samą odmianę malinek ! Lubię zjadać na bieżąco i muszę się śpieszyć bo moje malinki smakują też mrówkom... !
OdpowiedzUsuńJak miło jeszcze o tej porze roku oglądać motylka ! Wspaniałe zdjęcia !
Pozdrawiam serdecznie
Elu, na malinach lubi.ą też siedzieć różne pluskwiaki, wiec trzeba się pilnować, aby nie zjeść takiej zabrudzonej.
UsuńMotylki jeszcze latają, lecz jest ich już coraz mniej, a szkoda.
Serdecznie pozdrawiam.
Aniu tymi owocami narobiłaś mi tylko apetytu,podziwiam,ale porosły,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńModraszko, szkoda, że te ogrodowe maliny nie pachną i nie smakują tak jak leśne.
UsuńPozdrawiam w piękną niedzielę.