sobota, 19 września 2015

Napatrzyć się na kolory

   Nie będę już po raz setny powtarzać, że nie lubię jesieni, bo po niej nadejdzie zima . Często wpatruję się w zieleń drzew, rosnących przy ulicy i ze smutkiem dostrzegam, że już żółkną. Może dlatego, że w sierpniu zostały spalone słońcem.
   Zawsze o tej porze roku szykujemy działkę na przyjście zimy, nie zostawiamy na niej zwiędłych kwiatów i wszechobecnego zielska. Obecnie działka nie wygląda atrakcyjnie, nie ma na niej czego podziwiać ani czym cieszyć oczu. Okrągłe kwietniki, zrobione na jednym z trawników są już prawie puste, a jeszcze nie tak dawno cieszyły oczy różowym i białym kolorem ślazówki. Dobrze, że pośrodku rosną dalie i na dodatek jeszcze kwitną.


   Niedawno kupiliśmy w pewnym markecie 40 cebulek tulipanów i już nie mogę się doczekać, jak będą wyglądać wiosną.


 Najbardziej ciekawią mnie te czarne, wybrałam je ze względu nie tylko na kolor, ale też na pokrój płatków. Te nowe tulipany dosadzone do poprzednich dają dość dużą kolekcję. Na dodatek  wszystkie są  posadzone na jednej rabatce, gdzie ziemia jest sucha i nie zgniją.

   Przy płocie sąsiadów jeszcze kwitną nasze róże wysokopienne. Tę ciekawą odmianę kupiliśmy bardzo dawno temu i jesteśmy z niej niezwykle zadowoleni.




    Nasz sąsiad, pan Andrzej, trudni się robieniem różnorakich karmników osadzonych na wysokich metalowych rurach, bo tylko po nich nie wdrapią się koty i nie zrobią krzywdy posilającym się ptaszkom.


    Nam też zrobił wyjątkowo ciekawy karmnik z pięciolitrowej plastikowej butelki. Mąż powiesił ją na jabłoni. Kiedyś na tej jabłoni wieszał skórki słoniny dla sikorek, ale zamiast sikorek przylatywał dzięcioł i tak uparcie stukał w słoninkę, że aż zniszczył nam jedną gałąź.  Jeśli dobrze się przyjrzeć, to można dostrzec niewielki otworek dla małych ptaszków. Musimy dokupić jakieś ziarenka, najlepiej chyba słonecznika i wsypywać na dno owej butli.


   Skoro już mowa o butli, to zaprezentuję jeszcze jedną, tym razem szklaną, w której fermentuje wino z aronii. W kuchni na szafkach stoją jeszcze dwa takie gąsiory, jeden z winem z czerwonej porzeczki, które za kilka dni już trzeba będzie zlewać do zwykłych butelek. Drugi z winem też z aronii, która niesamowicie w tym roku obrodziła. Ciekawa jestem, kto to wszystko wypije?


   Skoro w tytule mowa o kolorach, to dołożę jeszcze zdjęcie  niezwykle barwnych petunii, które rosną u pani Toli.


   Właśnie takie kolory musimy zapamiętać na długie zimowe miesiące, gdy dominować będzie tylko biel i szarość.

niedziela, 13 września 2015

Niestety, zakwitł już zimowit

    Zimowit to kwiat, który wita zimę i choć podobają mi się jego kielichy, to czuję złość, gdy się pojawia, bo przecież zwiastuje zimę. Na razie nie wygląda zbyt atrakcyjnie, ale za kilka dni pięknie się rozwinie.


   Dalej kwitną astry, choć poznać, że już niedługo będą żyły. Kilkakrotnie nad moim miastem przeszły ulewy, a nawet burze i płatki nasiąkły wodą.


   Warto było na wiosnę posadzić begonie w donicy, bo teraz odpłacają się pięknymi kwiatuszkami.


   Wczoraj posadziliśmy dwadzieścia cebul hiacyntów.  Na opakowaniu jest kolor różowy, ale wydaje mi się, że będzie też  niebieski i biały, bo nigdy nie wiadomo, na co się trafi.


    W któryś dzień zajrzeliśmy na niezwykle zadbaną działkę pani Toli, a tu już od wejścia powitała nas jeżyna bezkolcowa. Kiedyś też ją mieliśmy, ale usunęliśmy, bo była niezwykle ekspansywna.



Mam nadzieję, że wszystkie owoce zdążą dojrzeć.

  
 
    Pani Tola bardzo kocha róże, których u niej nie brakuje. Są piękne i dorodne. Myślę, że gdybym ja spędzała całe dni na działce, też byłby podobny efekt.


   Milin, który mamy, dostaliśmy od pani Toli, ale ten jej rozrósł się niesamowicie i zajmuje cały taras altanki, co wygląda niezwykle pięknie.



   Szkoda, że już niedługo trzeba będzie obciąć jego pędy i przygotować do zimy.
   Naszą działkę też już szykujemy do zimy. Warzywnik jest pusty i przekopany, większość owoców pozrywanych i przetworzonych. Na jednej ze śliw mieliśmy wyjątkowo mnóstwo owoców, a że lubię śliwki, jadłam je bez opamiętania. Nawet w tej chwili mam przed sobą talerzyk z wypestkowanymi węgierkami.
   Dziś piękny i słoneczny dzień, dobrze, że lato ciągle o sobie przypomina i nie chce zbyt szybko od nas odejść.
 

sobota, 5 września 2015

Maliny i winogrona

   W połowie sierpnia zaczynają u nas dojrzewać tzw. jesienne  maliny odmiany polana. Kupiliśmy je bardzo dawno temu, a zlikwidowaliśmy maliny wiosenne, bo nie mieliśmy siły wydobywać z nich paskudnych robali. W malinach jesiennych nie uświadczy się niczego, co obrzydziłoby owoc. Nasze maliny już dawno poprzechodziły do pani Toli, która nie ma z tego powodu pretensji, a dzięki temu ma własne owoce.




Co drugi dzień zjadam taką porcję malin i jeszcze będę je długo jeść, bo owocują one do późnej jesieni.  Potem zostaną ścięte do samej ziemi i dopiero na wiosnę znów wyrosną i będą mieć malinki, które owocują na jednorocznych pędach. 

   Niedaleko naszych malin mąż postawił coś w rodzaju pergoli, po której pną się winogrona zielone i czarne. W tym roku są niezwykle słodkie z powodu upałów. 



   Jesienią mamy jeszcze dużo aronii, ale to już domena męża, który zajmuje się jej rozdawaniem i przetwarzaniem, przeważnie na wino. Ja do tego nie przykładam ręki, bo jestem zagorzałą abstynentką, a poza tym denerwuje mnie zajmowanie przez męża kuchni i rozstawianie butli, słoików i słoiczków. Ledwo skończyło bulgotać wino z czerwonej porzeczki, a już od wczoraj fermentuje to z aronii.

   Kwiaty, niestety, już kończą swój żywot i trzeba usuwać te jednoroczne, a wsadzać wysuszone cebulki tulipanów, ewentualnie dokupować nowe. Czeka nas jeszcze kwitnienie chryzantemek i ziomowitu. Za kilka dni zacznie się astronomiczna jesień, za którą wcale nie tęsknię.
    Jedynie można się pocieszyć tawułką, która przechodzi do nas od pani Toli. to zdjęcie robił mąż i wcale nie zauważył, że znajduje się tam motylek. Dopiero, gdy wgrałam fotki do komputera, zobaczyłam go. 


 Za tawułką pani Tola ma rozpięte na ramie kiwi, na które mówi "kiwaczek". Jednak owoce są malutkie i bardzo kwaśne.

   Nazwa wrzesień pochodzi od kwitnących wrzosów, na naszej działce  jest  tylko jeden, ale za to biały.


   Często na działkę zagląda mama- Szaraczka, która jeszcze do tej pory nie pokazała nam swoich maluszków. Mam nadzieję, że razem z nimi przeżyje zimę, bo na pewno mój mąż będzie ją dokarmiał.


  
 Najadła się do syta i teraz wygrzewa się na ciepłych płytkach. Możliwe, że jeszcze nie chce jej się iść do swoich dzieciątek.