środa, 30 października 2013

Ostatni Błękitny Aniołek

   Jak już wcześniej pisałam, działka wygląda bardzo nieatrakcyjnie, jest na niej szaro i smutno. Jedynie dwa kwiatki przypominają o minionym lecie, jest to Błękitny Aniołek, który zakwitł na samym czubku, i pelargonia, która niedługo zostanie przesadzona do doniczki i zamieszka na parapecie okna.



   Działka jest pomału szykowana do zimy, wszystko, co można było przekopać, zagrabić i podsypać nawozem czy dolomitem, zostało zrobione.


   Szafirki, którym wzeszły listki, chyba w takiej postaci przeżyją zimę, azalia już dawno straciła liście, zielona jest jeszcze ta hortensja, bo inne mają czerwone liście. Niedługo  wszystkie zostaną owinięte włókniną.


Jak widać, ta hortensja jest już podsypana drobną korą, tak samo posypane są winogrona i borówki amerykańskie.

 
 Ta okrągła rabatka, która jeszcze miesiąc temu aż barwiła się od kwiatów, teraz jest czarna, a od dzisiaj biała od rozsypanego dolomitu.


   Jak widać, już nie ma co cieszyć oczu. Jeszcze jest trochę roboty do zrobienia, aby działka godnie stawiła czoła śniegowi, który niedługo pokryje ją białym puchem.
OBY DO WIOSNY!

czwartek, 24 października 2013

Nasza brzoza

   Jeśli ktoś interesuje się polityką, to wie, że najsłynniejszym obecnie drzewem w Polsce jest brzoza ze Smoleńska. My na działce też mamy brzozę i to wyhodowaną "od małego" przez mojego męża. Wiele lat temu między krzewami czarnej porzeczki wyrosło maleństwo z delikatnym pniem i listkami. Mąż poczekał, aż maluszek podrośnie i za zgodą sąsiada posadził je na granicy między naszymi działkami. Nie wiadomo kiedy z maleństwa wyrosło potężne drzewo, którego gałęzie przeszkadzały rosnącym pod nim iglakom. Mąż co roku wchodził na drabinę i podcinał zwisające gałęzie. Wreszcie zdecydował się ściąć wierzchołek, co zrobił z narażeniem życia, bo wierzchołek był bardzo wysoko. Brzozie to obcinanie nie zaszkodziło, dalej sobie rośnie, na szczęście tylko przez kilka godzin rannych rzuca cień na naszą działkę, po południu cień już nie sprawia kłopotów.
   A oto bohaterka mojego postu, nie ma czubka, ale nie ściął go żaden samolot, tylko mój mąż.




   W tej chwili działka jest bardzo biedna, smutna, poza kotami nic nie cieszy oczu. Oto wierny Czarnuszek, który lubi nas odwiedzać i spędzać z nami czas. To chyba jedyny kot, który nie ucieka z naszej działki, gdy już się naje.


Będzie ze swymi towarzyszami przybiegał na działkę przez całą zimę i czekał na pełną miseczkę.

sobota, 12 października 2013

Nie lubię jesieni

   Wiem, że tym tytułem narażam się wszystkim wielbicielom jesieni, ale nic na to nie poradzę, że nie przepadam za tą przedostatnią porą roku. Można zachwycać się tylko kolorem liści, bo kwiaty u nas już zakończyły swój żywot lub dogorywają.
   Na działce już nie ma czego fotografować, bo były przymrozki i  oberwało się wszystkim roślinkom. Warzywnik już skopany i nawet zdążył na nim wzejść poplon, cebulki kwiatów wykopane, zostały jedynie karpy dalii. Jeśli jeszcze dopisze pogoda, to cały czas poświęcimy na przygotowanie działki do zimy.
   Musiałam znowu prosić o zdjęcia moją uczennicę z Antwerpii. Anulka (matka dwóch dorosłych synów) posłusznie poszła do Ogrodu Botanicznego, aby spełnić moją prośbę, jednak większość zdjęć nie była najlepszej jakości. Udało mi się wybrać te, które mogą nam przypomnieć lato i jego kolory.
   Oczywiście nie znam większości nazw roślinek, więc pozostawiam je bez podpisu.







 I pomyśleć, że będę musiała czekać ponad pół roku, zanim na działce zaczną kwitnąć pierwsze wiosenne kwiaty. I to jest przygnębiające...

wtorek, 1 października 2013

Noc, dzień i...grzyby

   Nigdy nie fotografowaliśmy działki późnym wieczorem, ale w niedzielę tak się złożyło, że wreszcie to zrobiliśmy. Jako że na drugi dzień też byliśmy na działce, to zrobiliśmy zdjęcia podobnych miejsc, choć poniedziałek był nieco zamglony. A oto efekty fotografii w nocy i za dnia.







Na dowód tego, że koty przychodzą nawet późnym wieczorem- zdjęcia trzech kotków ze świecącymi oczkami. O dziwo, w dzień nie przyszły; chyba wybrały się na grzyby;)

   Może koty nie poszły na grzyby, ale za to mój mąż od tygodnia wyprawia się do lasu i wraca z grzybowymi plonami.




Jak widać, są to przeważnie podgrzybki i to na dodatek malutkie, w sam raz do octu. Jednak bywają też borowiki.



Na koniec muszę umieścić zdjęcia grzybów, które najbardziej mi się podobają, jednak ich nie zbieramy ani nie niszczymy.


Niech sobie rosną i zdobią las, bo nie ma chyba takiego szaleńca, który chciałby je skonsumować.