niedziela, 29 grudnia 2019

Wesołego sylwestra i szczęśliweggo nowego roku

   

 Za nami święta i koniec objadania się. Choinki jeszcze nie rozbieramy, niech trochę postoi i nacieszy nasze oczy.
  Przed nami koniec starego roku i zabawy sylwestrowe oraz odpoczynek po nich 1 stycznia 2020 roku. 


 Sylwester kojarzy nam się z kieliszkami szampana i fajerwerkami, które według mnie powinny zostać zakazane i to z wielu powodów: zatruwanie powietrza, strach zwierząt, szczególnie psów, odniesione rany, pożary, niepotrzebnie wydane pieniądze.
   Gdy 31 grudnia wskazówki zegara pokażą nam godzinę 24 i zacznie się nowy rok, do którego początkowo trudno się będzie przyzwyczaić, życzę wszystkim znajomym i nieznajomym wiele szczęścia, a jeśli ktoś ma marzenia, to niech się one spełnią. Już od dawna nie chodzę na bale sylwestrowe i nie mam żadnych marzeń ani postanowień noworocznych.

 

piątek, 25 października 2019

Grzybobranie

   Do naszego województwa w sezonie grzybowym zjeżdżają się grzybiarze nawet ze Śląska, a potem...się gubią w naszych przeogromnych lasach. Dawno temu podwoziliśmy trzy starsze kobiety, które w ogóle nie wiedziały, gdzie się znajdują i gdzie stoi ich autobus.
   Teraz już nie chodzę na grzyby, za to mój mąż  w sezonie codziennie wybiera się do lasu. Pierwszy jego plon to było sześć borowików, z których syn zrobił sos.


Na drugi dzień wybrał się na to samo miejsce i wrócił z takim plonem:


Syn mu poradził, aby pokroił cebulę oraz grzybki i usmażył na kolację jajecznicę. Ja jej nie tknęłam, bo nie lubię cebuli.

   Potem plony już były lepsze i to w pobliżu naszej działki, ale mąż wracał z samymi malutkimi podgrzybkami, które trzeba było robić w occie, bo do suszenia się nie nadawały.


Mąż zawsze od razu czyści grzyby w lesie, więc w domu nie ma dużo roboty.  Jedynie w całym mieszkaniu unosi się zapach octu.


   W pewien deszczowy i wietrzny dzień mąż o godzinie 6 pojechał na grzyby i wrócił z takim plonem:



Kilka ususzył, a resztę włożył w słoiki.



   Syn pozazdrościł i też wybrał się na grzyby, z  części ugotował sos, a resztę obgotował i włożył do zamrażarki. W zimie będą jak znalazł.


Jak widać, są to też same maleńkie podgrzybki, bo ludzie nie dają im urosnąć. Jeszcze w minioną niedzielę grzybiarze wybierali się do lasu i wracali z wypełnionymi koszami. Myślę, że od poniedziałku, gdy zmieni się pogoda, skończą się też grzyby.

   Gdy mąż idzie do lasu, zawsze go proszę, aby sfotografował mi czerwone muchomorki i w tym roku wrócił z takimi zdjęciami:



   A co na działce?  Ciężka robota, bo trzeba szykować ją na zimę. Poza tym koniecznie trzeba karmić nasze głodomorki. Ten maluszek zawsze czeka na mojego męża i wstydem by było, gdyby mu nie przywieźć jedzenia.


Jak widać, nawet się oswoił. Mam nadzieję, że przeżyje zimę. 

   Nasza działka już poczerwieniała, co jest normalne przed zimą.


   Na koniec pokażę zdjęcie pięknego gazonu w pewnej miejscowości nad jeziorem.

 

wtorek, 24 września 2019

Kwiaty doniczkowe, winogrona, cukinie i ogórki

   Tak, jak obiecałam, w tym poście będzie można obejrzeć kwiaty doniczkowe hodowane przez mojego męża, który każde ziarenko wsadza do ziemi. Na dowód tego kiwi, które rosną chyba w pięciu doniczkach.


Córka znając zapędy swego ojca do zapełniania doniczek, przywiozła mu z Teneryfy dwa opakowania nasion bananowca i draceny (nasion było po kilka ziarenek).



To opakowanie, a poniżej bananowiec, który rósł jak na drożdżach. Jednak teraz ma tylko trzy liście i przestał rosnąć.


  Dracena była bardziej wybredna, długo nie chciała wzejść i rośnie dość powoli.


   Ukochanymi kwiatami męża są pelargonie, którymi zastawił wszystkie parapety.

  

Jedną pelargonię posadził nawet na działce.


Gdy już brakuje miejsca na parapetach, doniczki stoją na biurku i komódce.


Mój wkład w te kwiaty doniczkowe jest taki, że obrywam zżółkłe liście i kwiaty, które już przekwitły, a także sprawdzam, czy mają mokrą ziemię.

   Jako przerywnik pokażę zdjęcie likieru przywiezionego z Teneryfy, były jeszcze trzy niewielkie słoiczki dżemu, ale już zostały opróżnione.


Mam nadzieję, że nasza dracena nie stanie się takim potężnym drzewem jak na naklejce likieru, który otworzymy, gdy nasi siatkarze zostaną mistrzami Europy.

   Tego słonecznego lata mieliśmy  wspaniałe winogrona w trzech kolorach, a słodkie były nie do wyobrażenia.




W kuchni stoją dwie butle, w jednej wino białe, a w drugiej czerwone.

   Musze jeszcze pochwalić się naszymi cukiniami, które ukryte pod liśćmi dorastały do 50 centymetrów. Mieliśmy też dużo ogórków, najlepsze były małosolne, które przez kilka dni jedliśmy do obiadu. Oczywiście, winogrona, cukinie i ogórki rozdawaliśmy całej rodzinie.




   W tę niedziele mąż pojechał rowerem do lasu sprawdzić, czy już są grzyby. Pokażę jego plon w następnym poście.
 

piątek, 13 września 2019

Mija lato

   Przez długi czas nie pisałam na tym blogu, bo zrobiłam sobie wakacje, ale zdjęcia działki robiliśmy przez cały czas. Jest ich tak dużo, że nie wiem, które wybrać. Może zacznę od hortensji, które są niezwykle pięknymi kwiatami.



 Poza białymi hortensjami mamy też różowe.




Wszystkie sami wyhodowaliśmy, bo wiele lat temu dostaliśmy od sąsiadki nieduże pędy.

   Na wiosnę tego roku dokupiliśmy cebulki lilii i ku naszej radości, zdobiły działkę swymi kwiatami.





   Zawsze cieszy mnie rozwar i nie mogę się doczekać, kiedy zakwitnie.



   Kilka lat temu blogowa przyjaciółka, Anulka, przysłała mi nasiona hibiskusa, którymi podzieliłam się z sąsiadkami. Nasze krzaczki długo zastanawiały się, czy zakwitnąć i wreszcie zakwitły.




Krzaczki hibiskusa rosną w wielu miejscach na działce. U Anulki tworzą żywopłot, może gdy nasze się rozsieją, też będą wyglądały jak żywopłot.

   Na razie tyle na temat kwiatów, a na koniec słodki rudawy kotuś, który już przywykł, że na tarasie stoi miseczka z karmą i zawsze się zjawia, gdy tylko zobaczy, że mój mąż przyjechał na działkę.



   Następnym razem pochwalę się kwiatami doniczkowymi, które hoduje mój mąż. Wśród tych kwiatów jest bananowiec i dracena, których nasiona córka przywiozła z Teneryfy.

poniedziałek, 1 lipca 2019

Kwiaty, warzywa, owoce

   Od kilku dni jest lato i dalszy ciąg upałów. Przypominam, że mamy bardzo mokrą działkę, dlatego wszystko pięknie rośnie.
   Gdy było zakończenie roku szkolnego, zakwitły jak co roku róże.



   Malwy też nie zapomniały o kwitnieniu, a szczególnie różowe.


   Już od dłuższego czasu czeka śniedek, aby go umieścić na blogu, co niniejszym czynię.


A teraz dwie białe hosty (funkie) o prześlicznych liściach.



   Również pod płotem zakwitł żółty liliowiec.


Zakwitła też bardzo stara pomarańczowa lilia.


    Z tyłu naszego wieżowca ktoś kiedyś posadził jukkę, która teraz cieszy nasze oczy.



    Nie wiem, czy nasz warzywniak ma jeden ar, ale mąż wykorzystał każdy jego skrawek, aby posadzić warzywa.

   Zacznę od cukinii, której jest o wiele mniej niż w ubiegłym roku, ale jest to celowe działanie, bo mieliśmy problem z jej rozdawaniem. 


Widać, że już dojrzewają podłużne owoce cukinii, a nawet jeden z nich zostanie dziś przerobiony na plasterki i usmażony na patelni. 


Tym, którzy lubią potrawy z cukinii, podaję ciekawą stronę; korzystając z umieszczonych tam przepisów, można usmażyć czy ugotować niebanalne potrawy --> TU.

   W tym roku będziemy mieć również dużo ogórków, których gałązki na razie spoczywają na wyściełanych trawą grządkach.



   Zaczyna już kwitnąć fasolka szparagowa, którą wszyscy w rodzinie uwielbiają.



   Za fasolką widać kwitnące na biało ziemniaki. Umieszczam zdjęcie, bo wiem, że mnóstwo mieszczuchów nigdy nie widziało kwitnących ziemniaków. 


   Niedługo będę się zajadać borówką amerykańską, która jest niezmiernie zdrowa.



Pod koniec tego postu umieszczę zdjęcie  naszego clematisa, który zajmuje prawie cały front altanki.


A już na zakończenie, dla ochłody, zdjęcie jednego z pięciuset jezior w moim województwie. Wiele lat temu kąpałam się w nim, gdy jeszcze nie było tego pomostu.


   Życzę wszystkim  spokojnych i równomiernych opadów deszczu, bez gradobicia i wyładowań atmosferycznych oraz trąb powietrznych. Wszak żyjemy w strefie klimatycznej umiarkowanej!!!