niedziela, 30 października 2016

Niesamowite lilie drzewiaste Honeymoon z działki Ryszarda

   Jako że nasza działka jest już bez kwiatów, muszę prosić o fotografie zaprzyjaźnionego od wielu lat Ryszarda, którego kwiaty niejednokrotnie prezentowałam na moim blogu. Ryszard razem z żoną Halinką są wielbicielami dalii, ale teraz ich uwagę zwróciły lilie i liliowce oraz żurawki. Jeśli ktoś z moich znajomych jeszcze nie był na stronach Ryszarda, proponuję tam zajrzeć, bo warto. Ta strona dotyczy działki , ta zaś dalii.
Niedawno Ryszard przesłał mi swoje zdjęcie z czasopisma "Działkowiec" i tam zobaczyłam niezwykle uroczą lilię drzewiastą pod nazwą Honeymoon. Nigdy nie widziałam tak ogromnych lilii. Zaraz poprosiłam Ryszarda, aby przesłał mi zdjęcie i pozwolił umieścić je na moim blogu. A oto te cudowne kwiaty.



Natychmiast zaczęłam szukać w internecie  wiadomości na temat tych olbrzymów i oto, co wyczytałam:

"Lilie Drzewiaste to istne ogrodowe olbrzymy osiągające nawet do 200 cm wysokości. Te niesamowite kwiaty szybko się rozrastają i tworzą niesamowitą ozdobę ogrodu. Potężne łodygi, niczym pnie drzew są przystosowane do utrzymywania tak ogromnej ilości kwiatów jaką produkują te rośliny.
Każdy miłośnik zieleni koniecznie musi mieć taki okaz w swoim ogrodowym królestwie.
Lilie pochodzą ze strefy umiarkowanej. Są to byliny cebulowe, które należą do rodziny liliowatych. Lilie charakteryzują duże, okazałe różnobarwne lub jednobarwne kwiaty. Ich kwiaty dzielimy ze względu na wygląd: turbanowe, miseczkowate, trąbkowe, kielichowate. Roślina posiada grubą sztywną łodygę, niektóre odmiany osiągają nawet do 3m wysokości. Potrzebują ziemi żyznej, przepuszczalnej i przewiewnej, zawsze wilgotnej oraz stanowiska dobrze nasłonecznionego lub lekko ocienionego. Lilie ze wszystkich grup z wyjątkiem lilii orientalnych, zimują w gruncie".

Jako że jeszcze można posadzić ich cebule, chyba je zamówię, bo jak tu oprzeć się takim cudeńkom. 

   Nasza smutna działka wygląda bardzo nieciekawie, jeszcze niedawno snuł się po niej dym ze spalonych gałązek aronii.


 Nie zlikwidowaliśmy aronii, jedynie mąż obciął nadmiar gałęzi, to samo zrobił sąsiad za płotem i wszystko zostało spalone na naszej działce. Nikomu z sąsiadów to nie przeszkadzało, bo przecież wszyscy w ten sposób pozbywają się liści, z którymi nie ma co zrobić.
   Wydaje mi się, że teraz rzadko będę pisać na tym blogu, bo nie mam o czym. Jednak będę zaglądać na zaprzyjaźnione blogi.

OBY DO WIOSNY!!!

sobota, 15 października 2016

Bardzo brzydki październik

   Chyba wszystkim dokuczyła pierwsza połowa października. Wydaje mi się, że tylko dwa dni w tym okresie były słoneczne i dość ciepłe. Pozostałe to wichura, deszcz, zimno, mroźne noce. W ogóle nie chciało się wyjść z domu, a co dopiero jechać na działkę. Gdyby nie głodne koty, nie ruszalibyśmy się z mężem z domu.



Jak zwykle, odważny kotek nie bał się blisko nas podejść, a nawet pozował do zdjęcia.

   Na działce jesień pełną parą, większość liści na drzewach i krzewach poczerwieniała.

  

Nie tylko azalia i hortensja zabarwiły się na czerwono, ale kalina również.


Poczerwieniały też liście borówki amerykańskiej. Jak widać, działka jest już częściowo przygotowana do zimy i gdyby nie chłód i deszcz, nie byłoby na niej nic do zrobienia.




Uschły wszystkie kwiaty na hortensjach. Muszę poczytać, czy trzeba je  poobcinać. Co roku były obcięte, więc może w tym roku też zrobimy tak samo.


Z kaliną nie ma problemu, bo sama gubi swoje piękne kwiaty. 

   W poprzednim poście pisałam, że umieszczę zdjęcia kwiatów , które syn na moje życzenie zrobił w Turcji. Oto one:


Przepiękny hibiskus, aż chciałoby się go mieć na polskiej działce. 


Niestety, nie wiem, co to za kwiaty, przypominają mi nasz groszek pachnący.


Tych pomarańczowo- żółtych kwiatów też nie znam i nigdy nie widziałam ich w polskich ogrodach. (Już od Eli wiem, że to lantana).


Nawet nie wiem, czy te kwiaty o delikatnym różowym kolorze nie są przypadkiem jakimś zielskiem. 


Niesamowicie intensywny kolor mają kwiaty na tym kolczastym krzewie. (Już od alElli i Łucji Marii wiem, że jest to bugenwilla ciernista).


Nic nie mogę też napisać  o tym wysokim kwiecie, który ledwo zmieścił się w kadrze.





Cztery ostatnie kwiaty to oleander, który widziałam we Włoszech i żałowałam, że nie jest to pospolity krzew w polskich parkach.

   Ciekawa jestem, czy druga połowa października będzie ładniejsza od pierwszej, bo już ta deszczowa szarzyzna mi obrzydła.