Od kilku dni czekają te zdjęcia, które teraz umieszczę. Na początek tegoroczne kotki, które wreszcie odważyły się z matką przyjść na naszą działkę. Najprawdopodobniej matka znów się okociła i nie w głowie jej opieka nad wiosennym potomstwem.
Kocica siedzi na płytkach, odwrócona tyłem. Jest niesamowicie wychudzona, widocznie macierzyństwo ją wyczerpało.
Najodważniejszy kociak zagląda na taras, gdzie mąż szykuje miskę z jedzeniem.
Bardziej bojaźliwy kotek gdzieś uciekł, a odważny nawet nie drgnie. Matka ze znudzeniem przygląda się wszystkiemu, co się dzieje.
I znów jest cała trójka.
Nawet nie sądziłam, że zakwitną u nas takie piękne jesienne róże.
Oczywiście nie pozwoliłam ich nikomu zerwać, wystarczy, że się ich nawąchałam, bo róże ogrodowe mają cudowny aromat. Niech sobie rosną aż do przekwitnięcia.
Kilka dni temu zobaczyłam na parapecie zewnętrznym balkonowego okna ogromnego pasikonika. Przypomnę, że mieszkam na trzecim piętrze. Zawołałam męża z komórką i cały czas śledziłam, gdzie owad się przemieszcza. Najpierw wszedł na ścianę obok okna,
potem wdrapał się na sufit balkonu.
Wyjaśnię, że pasikonik miał wszystkie odnóża, choć na zdjęciach wygląda tak, jakby ktoś niektóre kończyny mu poobrywał, a on po prostu je podkurczał, aby iść. Potem sobie pofrunął.
W następnym poście umieszczę zdjęcia kwiatów rosnących w Turcji, bo zmusiłam syna, aby je sfotografował i mi przesłał. Dodam, że syn już wrócił do Polski.
Boa tarde, as fotos são de excelência, os gatos que procuram sobreviver com aproximação, admiro o instinto deles, assim, como as belas rosas com linda cor estão bem fotografadas.
OdpowiedzUsuńBoa semana,
AG
Dziękuję za komentarz.
UsuńPozdrawiam.
Mnie kiedyś pasikonik o zawał by przyprawił. To było chyba z 12 cm "pasikonikowe bydle" (jak na pasikonika w naszych warunkach, okaz). Dostał mi się do domu, wszedł do rozsuwanej szafy (drzwi były uchylone) i straszył. Odgłos był taki jakby mi się ktoś w kilku miejscach jednocześnie do domu włamywał, już chciałam po policję dzwonić. A on wchodził do tej szafy, wychodził, poskakał po całym pokoju i wracał do szafy, by za chwilę od nowa biegać po pokoju.
OdpowiedzUsuńKociaki, to już u Ciebie czują się jak w domu.
Dandi, to nie pierwszy pasikonik, jakiego mam na zdjęciu. W lecie zawsze mam otwarte drzwi na balkon i w ubiegłym roku zauważyłam tego potwora na podłodze w pokoju. Dobrze, że nie wskoczył dalej. Po sfotografowaniu go, wypchnęłam go na balkon, a potem z balkonu.
UsuńJa od wiosny do późnej jesieni staram się nie otwierać balkonu, ani okien, które nie mają moskitiery. A mimo to w tym roku chodzę i zabijam po domu takie robale fruwające (zapomniałam ich nazwy), coś między molem a ćmą, one lubią się lokować zwłaszcza tam gdzie są produkty mączne (mąki, kasze, ryże) itp.
UsuńJuż nie wiem którędy wchodzą, bo nawet wszystkie kratki wentylacyjne powymieniałam na takie z siateczkami (poza piwnicą).
Kiedyś w lecie w kuchni słychać było muchę, ale nie szło jej zlokalizować. Okazało się, że jest w środku pochłaniacza! Jak otworzyłam,to było w nim kilka much i te fruwające robale, które w tym roku doprowadzają mnie do szału. Jesienią zeszłego roku wymieniłam pochłaniacz nad kuchenką. W poprzednim takie rzeczy się nie zdarzały, bo on miał taka krateczkę z małymi otworkami w miejscu gdzie był podłączony do komina.
Czasem coś się do domu coś przyniesie z zakupami.
Dandi, niedawno ze zdziwieniem dowiedziałam się, że mole spożywcze mogą przylecieć do mieszkania z podwórka. Myślałam, ze znajdują się tylko w zarobaczonej mące, ryżu czy kaszy.
UsuńNienawidzę wszelkiego robactwa w mieszkaniach, ale w wieżowcach nie sposób się tego ustrzec.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńW piosence jesienne róze są herbaciane, a na Twojej działce Anno, czerwone i różowe.
Niech kwitną jak najdłużej.
Pozdrawiam serdecznie.
A wiesz, alEllu, że podczas wklejania tych róż nuciłam sobie piosenkę o jesiennych różach.
UsuńNaprawdę nie spodziewałam się, że będą tak długo i takie piękne.
Gorąco pozdrawiam.
A zimą kociątka zmarzną....? Róże...PIĘKNE !!!! Serdeczne pozdrowionka :-))))
OdpowiedzUsuńBeti, mam nadzieję, że wszystkie przeżyją. Od kiedy mamy działkę, przewinęło się przez nią kilkadziesiąt kotów.
UsuńZdarza się, że ludzie biorą je do domu.
Serdeczności.
Biedne kotki ! Aniu, cieszę że opiekujecie się tą piękną kocią rodzinką!
OdpowiedzUsuńAniu, róże czarują pięknem !! Oby jak najdłużej kwitły i królowały na Twojej działeczce !!
Pozdrawiam serdecznie
Elu, wszystkie działkowe koty wiedzą, że na naszej działce zawsze znajdą pożywienie.
UsuńSkoro są na działce, to widać, że lepiej im jest tu niż w mieście.
Serdecznie pozdrawiam.
Anno,
OdpowiedzUsuńjuż wczoraj podziwiałam Wasze prześliczne róże. Czy mnie się tylko wydaje, że te jesienne są wyjątkowo piękniejsze, dorodniejsze?
Jak dobrze, że te kocięta mają Was. Są cały czas, nawet zimą są dokarmiane. Nie mogę zrozumieć dlaczego z mściwości pewni ludzie (czy to są ludzie?) trują takie piękne zwięrzeta.
Ze względu na Bellusię nie mogę mieć kotka. Widzę co wyczynia gdy gdzieś, daleko jakiegoś zobaczy.
Czekam na kolejne zdjęcia kwiatów. Tym razem z Turcji.
Pozdrawiam:)
Łucjo, sama się dziwię, ze te ostatnie róże są takie piękne, ładniejsze niż te czerwcowe.
UsuńKilka lat temu ktoś rozsypał truciznę i wytruł wszystkie koty. To było straszne. Od tej pory nikomu taka podłość nie przyjdzie do głowy.
Ty nie możesz mieć kotów ze względu na swego pieska, a my z kolei ze względu na syna alergika. Gdyby był u nas jakiś sierściuch, syn nie przekroczyłby progu naszego mieszkania.
Dziś syn wgrał mi setki zdjęć z wczasów. Wiele muszę usunąć, bo zajmują 3 GB.
Oprócz zdjęć kwiatów dostałam dwa opakowania rachatłukum i piękne perfumy.
Serdecznie pozdrawiam.
Masz tych kotów dużo. Zimą będzie kłopot z dokarmianiem. Latem na pewno przydają się w kwestii nornic. Ładne kotki i zadbane, a róże to cud natury. Ja również nie wycięłabym ich, służyłyby jak Tobie, do wąchania i podziwiania. Też zwolniłam i robię długie przerwy w blogowaniu. Oczy dokuczają i wszystko zależy od pogody czy włączam komputer. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńLoteczko, tych kotów jest dużo więcej, ale się ukrywają. Gdy mąż odjedzie z działki, wychodzą i zjadają wszystko, co zostanie.
UsuńDziwne, ale gdy był upał, nie czułam się dobrze, lecz teraz, gdy się ochłodziło, jest trochę lepiej.
Staram się nie siedzieć długo ani przy komputerze, ani telewizorze.
Miłego dnia.
Fajna chwila uchwycona, z kotem pokazującym język. :-)
OdpowiedzUsuńTen kot nie wystawiał języka, on ma tylko plamkę pod pyszczkiem.
UsuńMiałem o te odnóża zapytać, ale dobrze że wyjaśniłaś. Cieszę się, że wchodzisz w świat owadzi, bo to wdzięczny temat :) Ostatnio miałem na balkonie kilka koników polnych, zdziwiłem się, bo mieszkam na 9. piętrze. Przyroda potrafi zaskakiwać, nawet w przypadku róż, u mnie też są piękne i zdrowe. A kociaki urocze i z dumą pozują. Pozdrawiam miło :)
OdpowiedzUsuńZbyszku, sama się zdziwiłam, gdy na zdjęciach zobaczyłam te podkurczone odnóża. Zresztą oba zdjęcia dotyczą tego samego pasikonika i gdyby je połączyć, widać by było wszystkie nogi. Kocham prawie wszystkie stworzeni i żadnemu nie zrobiłabym krzywdy.
UsuńTen odważny kociak podchodzi już bardzo blisko, ostatnio prawie dał się pogłaskać.
Serdecznie pozdrawiam.
Wyczuwa dobrych ludzi. Pozdrawiam z krainy deszczowców.
UsuńZbyszku, u nas leje już drugi tydzień, z jednodniową przerwą na słoneczko.
UsuńBom fim de semana,
OdpowiedzUsuńAG
Serdecznie pozdrawiam.
UsuńWitaj Anno! Koty jak zawsze eleganckie i zadbane roze wprost cudowne ja na jesień konika polnego to ja nie pamiętam kiedy widziałam Twój pieknie uchwycony serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWando, to jest pasikonik, koniki polne wyglądają nieco inaczej.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Resto de boa semana,
OdpowiedzUsuńAG
Nie jestem miłośniczką kotów, ale rozumiem słabość do zwierząt.
OdpowiedzUsuńMoje róże już kończą kwitnienie, od maja systematycznie ścinam, przez co kwitną obficiej a ja mam w domu parę miesięcy pełny flakon. Serdeczności ślę Aniu :)))
Anulko, te biedactwa muszą mieć pomoc ludzi, bo inaczej mogłyby nie przeżyć.
OdpowiedzUsuńW tej chwili kwitną u nas tylko róże wysokopienne i to w niedużej ilości.
Gorąco pozdrawiam w kolejny paskudny dzień.