czwartek, 21 czerwca 2018

Zaczęło się lato, zakwitły hortensje

   Właściwie lato jest już od miesiąca, a może nawet dłużej. Najgorsza jest susza, bo zbiory będą mniejsze, a żywność droższa.
   W pierwszym dniu lata prognostycy zapowiadają wichury, burze, opady gradu, a nawet trąby powietrzne. Deszcz się przyda, bo wszystkie trawniki w mieście są żółte, a krzewy i drzewa ledwo żyją. Inaczej jest na naszej mokrej działce, gdzie wszystko jest zielone.
   Zakwitły różowe i białe hortensje i tak wczoraj wyglądały:





Jak widać, wszystko jest zielone, a hortensje wysokie. Przed chwilą mąż pojechał na działkę, aby je zabezpieczyć przed złamaniem w czasie burzy.
   Mąż regularnie kosi nasze łączki i dróżkę przed działką. 


   Pod płotem zaczął kwitnąć liliowiec, który rośnie tu chyba dwa- trzy lata.



Cieszę, że ma tak dużo pąków, które po kolei zaczną się rozwijać.

   Warzywa mają się dobrze i nie są niepokoje przez dziki. Jedną turę rzodkiewek już zjedliśmy, teraz rosną następne. Gdzie tylko można, mąż flancuje sałatę, którą chyba będziemy rozdawać, bo sami nie zdołamy zjeść.


Chyba niedługo będziemy mieć własną fasolkę szparagową, którą uwielbiamy. 


   Cały czas monitorujemy nasze dziwaczki, których nasiona dostałam od Eli. Cieszę się, że  tak sponiewierany przez dziki, pięknie rośnie.


   Teraz ze strachem czekam na zapowiadaną burzę.
 

środa, 13 czerwca 2018

Kwiaty i warzywa

   Na szczęście dziki już nie pojawiły się na działkach, może dlatego, że dziury w ogrodzeniu są już załatane. Jednak dalej grasują po mieście i mieszkańcy niektórych osiedli boją się wieczorem wyprowadzać psy, bo nie wiadomo, czy z krzaków nie wyskoczy jakaś dzika rodzinka.
   Jednak nie o tym chciałam pisać. Najpierw zacznę pokazywać nowe kwiaty i na pierwszy ogień pójdą róże.


 Nawet nie wiem, jakim przymiotnikiem można by określić ich kolor.


   Wczorajsza wizyta na działce zaowocowała zdjęciami  niesamowitych ostróżek, które w tym roku mają na łodyżce niezwykłą obfitość kwiatów.




Od ponad dwudziestu lat ostróżki rosną w tym samym miejscu, czyli przy płocie i dlatego mają naturalną podporę. Wokół nich krążyło kilka tłustych trzmieli, a jeden z nich dał się sfotografować.

   Poniżej ostróżek rosną hosty (funkie) i na pewno niedługo pojawią się na nich piękne białe kwiaty.


Jednak największą ozdobą host nie są kwiaty, lecz liście. Nasze akurat są nieduże, okrągławe, okolone białymi obwódkami. 

   Dla zmiany koloru pokażę teraz czosnek ozdobny, który kwitnie na żółto i też zdobi naszą działkę już od ponad dwudziestu lat.

 
    Nasz clematis, pod którym, na szczęście, nie ryły dziki, pięknie kwitnie i w pełni zasługuje na swą nazwę Błękitny Anioł.


   Mąż stara się, jak tylko może, aby w każdym miejscu działki było czysto, bo zielsko na naszej  wilgotnej ziemi rośnie jak szalone.


   Proszę sobie wyobrazić, jak ciężko jest wyrywać zielsko spod złotego deszczu i malin, które jeszcze nie owocują. Na dodatek za nimi jest płot działki sąsiadów, więc trudno jest się dostać z drugiej strony.

   Teraz przejdę do warzywnika, tak "zaoranego" przez dziki. W miejsce ziemniaków mąż posiał ogórki, które już dość gęsto wzeszły. W ich sąsiedztwie rośnie fasolka oraz sałata. Obok dość dobrze wzeszły kabaczki- ulubione warzywo naszego syna. Myślę, że również pokuszę się o usmażenie smacznych placuszków.



Tam, gdzie  widać czarną ziemię między ogórkami, mąż ujrzał kopiącego pod ziemią kreta, więc pobiegł po łopatę i też zaczął kopać, ale niczego się nie dokopał, bo sprytne stworzonko dawno już uciekło.


Uwielbiamy fasolkę szparagową, więc gdy jedna wzeszła, mąż posadził następną. Jednak to wszystko będzie za mało na nasze apetyty i trzeba będzie kupować. Dodam, że już od tygodnia jemy własną rzodkiewkę.

   Na zakończenie jeszcze moje ukochane irysiki, których kwiaty na drugi dzień przekwitają.


   Niedługo zakwitną hortensje, na razie wyglądają tak:



   Dodam, że przez ostatni miesiąc tylko raz padał niewielki deszcz, choć wiele prognoz pogody obiecywało nam co najmniej dziesięć razy burze.

wtorek, 5 czerwca 2018

Dziki w mieście i na naszej działce

   Zawsze współczułam mieszkańcom Świnoujścia, że nigdy nie wiadomo, kiedy zetkną się ze stadem dzików. Niestety, moje miasto nawiedziło kilka rodzin dzików i w najlepsze się panoszą, nie zwracając uwagi ani na przechodniów, ani na rowerzystów, ani nawet na samochody.
   Kiedyś mąż zauważył na alejce naszych ogródków działkowych rozkosznego pasiastego warchlaczka, jednak zanim wyjął telefon komórkowy, aby go sfotografować,  maluszek z głośnym kwikiem przecisnął się pod siatką ogradzającą nasze ogrody i ruszył w krzaki i bajoro, z którego wyszła jego ogromna matka.
   Mąż zgłosił ten fakt gospodarzowi ogródków, ale nikt nie zrobił niczego w sprawie  zlikwidowania dziury, co bardzo źle się kończyło dla kilku działek, między innymi dla naszej, na której mamy niewielki warzywnik.


Do minionego czwartku tak wyglądały nasze ziemniaki.


Taki widok zastał mąż w Boże Ciało, gdy pojechał na działkę, aby nakarmić koty. Można było się załamać!  Dziki zryły prawie cały warzywnik w poszukiwaniu pędraków. Na dodatek wlazły w kółeczko na trawniku, gdzie były posadzone cebulki acidanterii i tygrysówki  oraz posiany dziwaczek peruwiański.


Na szczęście kilka  kwiatów cebulkowych zostało, a także można było uratować nieco dziwaczków.


W miejscu po ziemniakach mąż posiał ogórki, ocalałe dziwaczki poflancował w starym miejscu, kilka też posadził gdzie indziej. 

   Zależy nam na patisonach i kabaczkach  oraz rzodkiewce i sałacie i trzeba mieć nadzieję, że uda się je wyhodować i nie padną pastwą dzików.

   Niedawno z balkonu naszego mieszkania zobaczyliśmy, że na trawniku przed Polmozbytem panoszą się lochy z warchlakami. Trudno było zrobić zdjęcie z balkonu na trzecim piętrze, ale chociaż można mieć wyobrażenie o poczuciu bezkarności dzików.


W prześwicie między drzewami, przy pniu dębu można dostrzec dwie lochy, maluchów nie widać w wysokiej trawie. Jak widać, dziki w mieście to nie lada atrakcja dla ludzi, każdy, kto je zobaczył, zatrzymywał się, aby pstryknąć im zdjęcie.

   Gdy dziki skończyły żerować na trawniku, pobiegły  w lewą stronę, przebiegły przez parking między samochodami  i zaczęły szukać pożywienia w kubłach na śmieci naszego uniwersytetu i akademika.

   Przez jeden dzień, a właściwie wieczór, był spokój, ale dziki znów się pojawiły. Jeden z kierowców zjechał na parking, wysiadł z samochodu i  długo je filmował. Dzikom oczywiście to nie przeszkadzało.

  To smutna historia, więc na zakończenie umieszczę zdjęcia kilku piwonii i jaśminowca.





   Na naszej działce najchętniej widzielibyśmy tylko takie stworzenia, jak na tej wysokopiennej róży.