niedziela, 26 listopada 2017

Figurki porcelanowe

    Miewam różne fanaberie, jedną z nich jest kupowanie porcelanowych figurek. Wiele lat temu przyszła mi do głowy myśl, aby na pustym miejscu obok telewizora postawić figurkę indyjskiej tancerki. Obeszłam wszystkie sklepy i  takowej nie znalazłam. Zatrudniłam znajomych, aby jej szukali w różnych miastach, ale też na nic. Wreszcie moja przyjaciółka w sklepie z ciuchami trafiła na figurkę, która mnie usatysfakcjonowała. Nie jest to indyjska tancerka, ale też pochodzi z tamtych rejonów świata. Oto ona:


Jest nieduża i nie wiem, gdzie ją wyprodukowano. 

   Jako że nie pasowała do miejsca przy telewizorze, postawiłam ją na półce segmentu i pomyślałam, aby dokupić jej jakieś egzotyczne towarzyszki. Kupowałam pojedyncze figurki, aż zrobił się ich cały szereg. Były to japońskie gejsze, ale wyprodukowane w Chinach. Pierwsza była ta najmniejsza.


Potem już poszalałam i kupowałam wszystkie figurki, jakie miała zaprzyjaźniona sprzedawczyni. Trzy poniższe figurki są produkcji firmy Hand Made Rokoko 1720-80 i pochodzą ze Sri Lanki.


Ta pasterka trzymająca na ramieniu owieczkę stoi na półce między figurkami  pary arystokratów i pary wieśniaków.



Do tego dokupowałam pojedyncze figurki nie wiadomo jakiej firmy, bo jako sygnatura widnieje tylko wielka litera J .






 Tylko raz udało mi się natrafić na figurkę mężczyzny.

Od mojej przyjaciółki wyłudziłam też taką figurkę, bo Jagusia nigdy nie potrafiła mi niczego odmówić.


   Na zakończenie chciałam zaprezentować zabytkowe popiersie, które jest wykonane chyba z biskwitu. Jako dziecko nazywałam ją Dianą. Moja Diana ma jeszcze siostrę bliźniaczkę, ale ta druga Diana ma przyklejoną głowę i nie wygląda ciekawie, więc mama dała tę nieuszkodzoną. Niestety, nie ma na niej sygnatury, ale jest to na pewno stuletnia staroć.


   To jeszcze nie wszystkie figurki, ale już nie chcę zanudzać pozostałymi.

Dodam, że w miejscu gdzie miała stać indyjska tancerka, od wielu lat stoi jeden z dwu telefonów stacjonarnych.`

czwartek, 9 listopada 2017

Kwiaty na porcelanie

   Na razie nie chcę sięgać do starych zdjęć z mojej działki, ale raz na jakiś czas muszę coś napisać na blogu. W domu mój wzrok cieszy stara porcelana, która najczęściej jest ozdobiona motywami kwiatowymi. Część tej porcelany dostałam od mamy, a część kupiłam na targu staroci lub w sklepie z antykami. 
   Martwi mnie jedynie to, że ta piękna porcelana tak kiepsko wyszła na zdjęciach, bo w rzeczywistości jest ładniejsza. 
   Nie kupuję serwisów, lecz pojedyncze sztuki, bo na komplety nie mam w domu miejsca.


   Zacznę od uroczego dzbanuszka kupionego w sklepie z antykami. Właścicielka sklepu zarzekała się, że jest bardzo stary i wyprodukowany we Francji. Dopiero w domu zorientowałam się, że nie ma sygnatury i nie mogę tego sprawdzić. Po prostu gapa ze mnie!


   Ten fajansowy dzbanek wyłudziłam od bratowej męża. Wiem, że jest poniemiecki, bo w rodzinnym domu mieliśmy podobny.


Tę filiżankę i talerzyk nie od kompletu kupiłam w malutkim sklepie z antykami. Sprawdziłam sygnaturę w internecie i znalazłam obie te rzeczy wystawione na e-Bay.


      To samo mogę napisać  o tym zestawie, który sama złożyłam.


   Na targu staroci w moim mieście urzekła mnie ta nieco obtłuczona filiżanka. W pierwszym dniu targów sprzedawca chciał za nią 50 złotych, ale wydała mi się zbyt droga. Ostatecznie kupiłam ją w ostatnim dniu za 15 złotych.


   Tę piękną poniemiecką miseczkę dostałam w prezencie od mamy. Może na tym blogu nie pisałam, ale moi rodzice przyjechali po wojnie na Ziemie Odzyskane i zajęli mieszkanie, w którym uciekający Niemcy zostawili sporo mebli i porcelany.



   Obydwie miseczki kupiłam na targu staroci. Ta dolna jest dużo większa i trzymam w niej biżuterię.


   Te trzy pojemniczki do przypraw też dostałam od mamy, jednak nigdy w nich nie trzymałam  przypraw, lecz stoją jako ozdoba w witrynce. Niestety, też nie mają sygnatury,  ale dam głowę, że mają więcej niż sto lat.


   Ten ażurowy talerz też kupiłam na targu staroci, zaś maciupka filiżaneczka - prezent od mamy- pochodzi z Tiefenfurt, który obecnie nazywa się Parowa i leży niezbyt daleko mojej rodzinnej wsi.


   I kolejny talerz kupiony na targu staroci. Podobał mi się motyw kwiatowy i pięknie złocone brzegi.


   Niemcy lubili porcelanę ozdabiać różnymi napisami, co widać na tym talerzu.

   Na koniec bardzo dziwny talerzyk, bo ma bardzo kłamliwą sygnaturę. Nie jest moją własnością, ale pozwolono mi go sfotografować. 



   Komuś, kto nie zna się na porcelanie, można wmówić, że jest to talerzyk ze słynnej firmy Rosenthal i kosztował krocie. W rzeczywistości jest to Rosental z datą 1906 rok. Brak jednej litery i dziwna sygnatura robią wielką różnicę.

                ****************************************************************

   Moje porcelanowe cudeńka w kwiatuszki służą tylko jako dekoracja półek i nigdy nie było w nich kawy, herbaty czy jakichś ciasteczek.
   Dodam, że mam zestaw obiadowy na 12 osób z Wałbrzycha oraz serwis do kawy na 6 osób z Chodzieży. Mimo że jest to piękna porcelana w kwiatuszki, to jednak musi mieć co najmniej sto lat, aby zaistniała na moim blogu.

   W następnym poście pochwalę się moją kolejną manią- figurkami porcelanowymi, z których tylko jedna ma ponad sto lat, pozostałe są współczesne.