środa, 19 lipca 2017

Przyszło takie coś słodkiego, ciekawskiego, z dużymi uszkami

   Co jakiś czas na działce pojawiają się nowe kotki; nie wiem, jak tu trafiają- może ktoś je podrzuca. Ostatnio pojawiło się kociątko, które przybiegło za matką. Myśleliśmy, że nie da się go sfotografować,  ale widocznie matka po raz pierwszy wyprowadziła je na świat i maleństwo było bardzo ciekawe tego nieznanego mu świata. Otwierało szeroko oczka i nastawiało uszka.


Może kiedyś to kocio podejdzie bliżej i nie będzie się nas bało. 


Na takie śliczne i słodkie stworzenie nie można się gniewać i przeganiać , gdy drapie korę śliwy.  To jest chyba wrodzony instynkt, który każe ostrzyć lub tępić pazurki.


Matka- kocica zajęła się czyszczeniem futerka, a maleństwo dalej wpatrywało się w nas, czujnie nadstawiając uszka. Chyba nazwę je Gackiem, bo te uszka przypominają mi nietoperza.


 Za chwilę kociuś odejdzie z naszej działki za matką, ale chyba mu się nie bardzo to uśmiecha, bo smętnie patrzy w obiektyw.
   Niestety, na drugi dzień na działce pojawiła się sama matka, widocznie uznała, że  prezentacja jej potomka była wystarczająca.

Na zakończenie pokażę lilię, której ma się na kwitnienie; za kilka dni wszystkie zakwitną, a jest ich sporo.


Liliowiec codziennie zrzuca kwiaty, w miejsce których pojawiają się nowe.


   Na razie od kilku dni pogoda się uspokoiła, skończył się deszcz i wiatr. Jest cieplutko i to aż za bardzo.

 

czwartek, 13 lipca 2017

Letnie kwiaty na działce

   Żałuję, że minęła wiosna i zaczęło się deszczowe i burzowe lato. Od czasu ostatniego mojego postu nie było dnia, aby nie padało, wiało lub grzmiało. Bywało, że zabierałam się za pisanie, ale po pierwszym grzmocie na poczerniałym niebie wyłączałam komputer z kontaktu. Wreszcie dziś deszcz, który padał całą noc, poszedł sobie na wschód i mogę trochę posiedzieć przy komputerze.
   Przez ten czas nazbierało mi się trochę zdjęć i teraz je zaprezentuję. Zacznę od liliowca, który rośnie pod płotem.


Zakwitła też różowa malwa, którą trzeba było podeprzeć, aby nie upadła.



Obok niej rośnie czerwona róża, ale ja pokażę jeszcze inną, która aż się prosi, aby ją powąchać.


Zaczyna kwitnąć śliczny rozwar. Niestety, biały i różowy znikł, ale ten niebieski  (fioletowy) wytrwale trwa już któryś z rzędu rok.


Zakwitł też wiciokrzew, który wiele lat temu własnoręcznie posadziłam.


Biała hortensja, która nie zmarzła, cieszy oczy dużymi gronami kwiatów.


Na poniższym zdjęciu widać, jak została opleciona sznurkiem, aby wiatr jej nie połamał, jak to zrobił z hortensją w ogródku syna.


Różowej hortensji na razie nie umieszczę na blogu, bo ma niewiele kwiatów, a jest to skutek zmarznięcia. Za to pochwalę się liatrą, która ma tyle lat, ile ma działka. Kochają siadać na niej motyle, ale dziś plądrowała ją tylko pszczółka, którą trudno dostrzec. Myślę, że motyle zagoszczą na niej później.




Na koniec jeszcze kotki, które bez przerwy jedzą.


Są miluchne i puchate, oby tylko dały się pogłaskać.