piątek, 28 września 2018

Koty na działce

   Już niejednokrotnie pisałam o działkowych kotach, które żyją tam od samego początku, gdy tylko zostało oczyszczone miejsce na działki. Bardzo dużo tych futrzaków przewinęło się przez działki, nawet nie dam rady ich zliczyć, bo bez przerwy pojawiają się i znikają.
   Gdy mąż przywozi im jedzenie, natychmiast zjawiają się dwie, najmniej bojaźliwe, kocice i wtedy mogą podejść tylko ich dzieci, żadne inne koty nie mają prawa zbliżyć się do pojemnika z mięsem.



Po najedzeniu się leżą na ciepłych płytkach i obserwują, co mąż robi.




Tutaj chyba dzielą się uwagami na temat wychowania swych maluszków, bo szara kocica ma szaro-rude kocię, zaś  biało szara- małego czarnuszka.


Tu obie patrzą na kota, który próbował się zbliżyć do resztek jedzenia w miseczce.


Czarnuszek nie może oderwać wzroku od pracującego męża, ale na razie jest tchórzliwy.


   Gdy mąż odjeżdżał rowerem z działki, obie kocice żegnały go przed bramą.



Szara kocica patrzyła mężowi prosto w oczy, jakby pytała, czy jutro też przywiezie jedzenie.


Biało-szarą kocicę chyba coś zaintrygowało.

Wczoraj wszystkie ogródki działkowe i alejki zostały zryte przez dziki, ale na razie pokażę, jak wyglądała działka przed ich atakiem.


Altanka opleciona milinem. 


Wszystkie łączki pokoszone.


  Następnym razem pokażę ze smutkiem, co potrafią zrobić dziki.

sobota, 22 września 2018

Pożegnanie lata

   Jutro rozpoczyna się jesień kalendarzowa i potrwa do 21 grudnia. Dzień jest krótszy od najdłuższego o 4 godziny i 31 minut, mimo wszystko i tak jest dłuższy od najkrótszego o 4 godziny i 33 minuty, więc jeszcze trochę dnia nam pozostało.
   Prawie miesiąc temu na naszej działce zaczęły kwitnąć zimowity, co zawsze jest oznaką kończącego się lata i nie napawa mnie optymizmem.


   Bardziej cieszyłam się, gdy zaczęły kwitnąć hibiskusy. Na razie są jeszcze małe, ale zawsze to radość.




Sąsiadka, która dostała od nas nasiona, doczekała się ogromnych hibiskusów, bo ma bardziej odpowiadającą glebę.


   Margerytki, które uwielbiam, zdążyły już przekwitnąć, żółte liliowce też.


   Kwitną jeszcze róże, choć nie jest ich zbyt wiele.



   Na altance, po której już przestał się piąć clematis, rozprzestrzenił się milin amerykański, który zawsze mi się niezwykle podobał. 



   Męża najbardziej cieszy jego warzywnik, który kiedyś zryły dziki i w miejsce wykopanych ziemniaków mąż posiał ogórki. O dziwo, ogórki zbieramy do tej pory, nawet dzisiaj do obiadu zrobiłam mizerię, a w słoikach  są korniszony i ogórki kiszone na zupę. Wczoraj przed burzą mąż przywiózł z działki ogromną cukinię, która wyglądała jak Zeppelin oraz patisony i fasolkę szparagową, co najmniej na trzy- cztery obiady. Cukinię i patisony dostał syn, bo już miałam dosyć smażenia placuszków, a patisony w occie lubią jego goście. Zresztą rozdawaliśmy z naszego warzywnika wszystko, czego tylko mieliśmy zbyt dużo.

Na koniec, na pożegnanie lata umieszczę zdjęcie słonecznika, który choć malutki, to jednak kojarzy mi się z jesienią.


ŻEGNAMY LATO, WITAMY JESIEŃ.

poniedziałek, 3 września 2018

Zaległości

   Na blogu "Życie Anny" wytłumaczyłam się z tak długiej nieobecności. Przez ten czas na działce kwitły kwiaty i dojrzewały owoce i warzywa, nic nie uschło, nic nie więdło, bo przypomnę, że nasza działka jest bardzo mokra.
   Długo kwitły hortensje, które mąż solidnie podwiązał przed wichurami.



Obok białej hortensji kwitł fioletowy rozwar.

 
W kółeczku na trawniku dzielnie rosły wykopane przez dziki dziwaczki peruwiańskie, których nasionka przysłała mi Ela. O dziwo, uchowała się też jedna acidantera i tygrysówka.




Część dziwaczków została posadzona w innych miejscach, które chyba lepiej im odpowiadały, bo już zakwitły.



  
Warto poczytać o tym dziwaczku, bo to jeden wielki kwiatowy dziwoląg.

   Już dawno przekwitły piękne różowe, nakrapiane lilie, ale tegoroczne zdjęcia zaprezentuję.




    Na koniec latra, na której przysiadły motyle.


   Dodam, że niesamowicie dokuczały upały, gdy rano się budziłam, to na termometrze w słońcu byly 44 stopnie Celsjusza. Gdy słońce chowało się za wieżowce, było 35 stopni, gdy późną nocą szłam spać, za oknem było 30 stopni, a w mieszkaniu 33-34 stopnie. Bardzo ciężko było przeżyć te afrykańskie upały, ale jakoś przeżyłam.