niedziela, 26 kwietnia 2015

To były piękne dni!

   Sobota i niedziela to najpierw wizyty w marketach ogrodniczych i kupno kwiatów, a potem wyjazd na działkę, aby te kwiaty wsadzić do ziemi. Nasza ziemia ma to do siebie, że niechętnie rosną na niej kwiaty siane, dlatego wolimy wsadzać gotowe. W sobotę kupiliśmy sześciopak żeniszków, dwie dalie niskie, dwie dalie wysokie, bo te z ubiegłego roku nie przetrwały zimy w piwnicy, do tego kilka drobnych begonii.
   Działka prezentowała się bardzo ładnie, bo wiosna dodała jej uroku, choć większość tulipanów dalej w pąkach. Te tulipany przypominają mi piwonie:



Z kolei te trzy tulipany były dziś w pełni rozkwitu i pomyśleć, że wystarczyła jedna ciepła noc, aby pąki się rozwinęły. 
   Po posadzeniu nowych kwiatów, którymi na razie nie będę się chwalić, poszliśmy obfotografować działkę pani Toli, naszej wspaniałej sąsiadki. Pani Tola i jej mąż, pan Andrzej, każdą wolną chwile spędzają na działce, a nawet mieszkają w pięknej altanie. Nie ma się co dziwić, że ich działka jest wzorcowa.
   W tym roku ktoś wpadł na pomysł, aby alejki naszych ogródków działkowych otrzymały nazwy z pięknymi tabliczkami. Jeśli ktoś będzie chciał nas znaleźć, to urzędujemy przy takiej alejce:


   A teraz skupię się tylko na kwiatkach pani Toli. Co roku pani Tola umieszcza na parapetach swej altanki korytka z bratkami, w tym roku są takie:


   Wiele lat temu sąsiadka obdarowała nas cebulkami szafirków, które rosną u nas do tej pory, na dodatek się rozmnożyły. Jednak u pani Toli są ładniejsze niż u nas:


   Do pozazdroszczenia są też tulipany; tu cały zagonek, który z daleka plonie czerwienią:


   Z kolei przy alejce przecinającej działkę można podziwiać różne gatunki tulipanów:


   A to są kwiatuszki, które niezwykle mi się podobają, ale zawsze zapominam, jak się nazywają:


   Ne pewno jeszcze nie raz i nie dwa zrobię zdjęcia działki pani Toli, ale teraz wrócę do niedzieli, czyli dnia dzisiejszego. Przypomniałam sobie, że jeszcze nie mamy jednego z moich ukochanych kwiatów- lobelii, dlatego znów pojechaliśmy do marketu. Tam kupiliśmy dziesięciopak tych drobnych kwiatuszków, ale to nie wszystko, bo przypomniałam sobie o fuksji, która też jest prześliczna. Mąż kupił bardzo ciekawą odmianę winogron. Z całym tym majdanem znów przybyliśmy na działkę, fuksja i lobelia powędrowały do doniczek, winogrono w miejsce, gdzie już rosną inne.
   Dzisiaj u nas było pięknie, przede wszystkim bardzo ciepło i bezwietrznie. Mam nadzieję, że wszystkie posadzone roślinki się przyjmą i będą cieszyć nasze oczy. Na zakończenie kwitnące drzewo czereśni, ale nie naszej, bo mąż ją na jesieni usunął, tylko innej sąsiadki.


sobota, 18 kwietnia 2015

Choć zimno, to jednak kolorowo

   No i pogorszyła się pogoda, ale nie ma co rozpaczać, bo przelotne deszcze, które nas nawiedzają, powodują, że drzewa się zielenią w zawrotnym tempie. Przynajmniej w moim mieście na zachodzie Polski wszystkie drzewa i krzewy mają mniej lub bardziej zielone listki.
   Jestem uszczęśliwiona, że na działce już zaczynają kwitnąć tulipany, na razie nie jest ich zbyt wiele, ale wystarczy nieco poczekać, bo wiele z nich ma pąki.


Jak widać na zdjęciu, zaczynają już kwitnąć śliczne szafirki.



Pierwsze przeważnie są żółte tulipany, choć niespodziewanie zakwitł też czerwony o białej obwódce płatków.


   Ostatnio pokazywałam zdjęcie hiacyntów, z których różowy jeszcze był nierozwinięty, a tymczasem, proszę- już ma kwiatuszki.


   Jednak zdjęcia hiacyntów, które przysłała mi Anulka z Antwerpii, wywarły na mnie ogromne wrażenie, bo są niezwykle dorodne. Te, które kwitną na naszej działce, nawet się do nich nie umywają.


   Jednak nie przepadam za korą, która chroni rośliny przed chwastami, ale taki jest urok kwiatów na miejskich gazonach i trawnikach.

 Podobają mi się żonkile, które kwitną w każdym parku Antwerpii, bo jest ich ogromna ilość, choć nie mogę powiedzieć, żeby nie było ich w moim mieście. Po wielu latach kradzieży kwiatów na miejskich skwerkach ludzie zrozumieli, po co są one sadzone i już nie słyszę, że w ciemnościach nocy ktoś wyrywa cebulki. Może też zapobiega temu monitoring.



   I na koniec różnokolorowe belgijskie bratki.


   Gdy się tylko trochę ociepli, kupię piękne pomarańczowe bratki, bo te, które mój mąż wysiał do mini szklarenki, sa bardzo wątłe i nie wiem, czy coś z nich będzie.

czwartek, 9 kwietnia 2015

Nareszcie prawdziwa wiosna!

   Zrobiłam sobie urlop od blogów, bo trochę zniechęciła mnie pogoda, jaka była w ostatnim dniu marca. Od rana śnieżyca, którą wichura miotała we wszystkie strony, potem grzmoty- już drugi raz w tym roku. Wreszcie niesamowita ulewa, po której na niebie pojawiła się tęcza, ale bardzo szybko zakryły ją ciemne chmury, tak że ledwo zdążyliśmy ją sfotografować. W jednym dniu oglądałam wszystkie pory roku, choć poza tęczą żadna mi się nie podobała.


    Początek kwietnia też nie był ciekawy, bo albo śnieg, albo deszcz. Jednak mimo tej niesprzyjającej pogody kwiatów nic nie powstrzymało od kwitnienia. Po kolei zakwitały żonkile i wychodziły z ziemi liście tulipanów.




   Ku memu zdziwieniu zaczęły kwitnąć posadzone w ubiegłym roku hiacynty. Dawno ich nie mieliśmy, więc nie pamiętałam, kiedy zakwitną.




   Krzewy też nie próżnowały i wypuściły pąki.


Azalia za miesiąc na pewno będzie już kwitła.


Hortensja również, choć tej zimy nie była okryta włókniną.


Róże na pewno zakwitną w czerwcu pod koniec roku szkolnego.

   Przedwczoraj sfotografowałam w mieście forsycje, bo na naszej zimnej działce jeszcze żadna nie kwitnie, choć już ma pączki. Nie wiem, jak w innych miastach, ale w moim na każdym kawałku trawnika żółci się złoty deszcz.


   Dzisiaj, zgodnie z prognozą pogody, od samego rana świeci słoneczko i jest tak ciepło, że młodzi chłopcy noszą koszulki z krótkimi rękawkami, dziewczyny na to się nie odważyły, bo chyba są mądrzejsze. Pewna dość wiekowa nauczycielka języka polskiego, która w czasie wojny uczyła młodzież na tajnych kompletach, mówiła mi, aby jesienią nie ubierać się zbyt grubo, zaś wiosną nie zdejmować zbyt szybko ciepłych ubrań. Zawsze wierzyłam pani Ewie, bo to była niezwykle mądra kobieta. Niestety, już dawno od nas odeszła.